Kupując produkt lub zamawiając wykonanie usługi chcemy, żeby to, co dostajemy, było jak najwyższej jakości. Sesja fotograficzna i zdjęcia, które są jej wynikiem nie są wyjątkiem, tym bardziej, że często jest to niemały wydatek. Dlaczego w takim razie fotografowie, którzy styl swoich zdjęć określają jako lifestyle, publikują zdjęcia, które są miejscami – albo czasami całkowicie – nieostre, bywają przepalone, ciemne, ziarniste… Co więcej, takie zdjęcia nierzadko budzą zachwyt… Patrzymy na nie i mimo tego, że można je określić jako technicznie niedoskonałe, czujemy, że są wyjątkowe…

 

 

W przypadku zdjęć studyjnych fotograf całkowicie panuje nad warunkami, w jakich robi zdjęcia. Ma do dyspozycji tło fotograficzne, sztuczne oświetlenie, statywy i nierzadko całe mnóstwo akcesoriów. Jedyne, co może zawieść to nie do końca współpracujący, zwykle mali, modele. Ani deszcz, ani brak wystarczającej ilości światła nie zepsują sesji. Zdjęcia są, a przynajmniej zawsze powinny być, technicznie bardzo poprawne. Elegancko ubrani modele patrzą na nas ze zdjęć, w kadrze oprócz nich widać gustowne akcesoria na tle pięknego tła a podkreślone w czasie obróbki oczy są zwierciadłem ich dusz. Takie zdjęcia, wykonane umiejętnie, potrafią być naprawdę piękne. Potrafią być prawdziwymi dziełami sztuki a fotograf artystą, którego pracę wieńczy nie tyle sam portret, ale obraz zawierający w sobie uczucia, emocje i całą istotę portretowanej osoby.

Z fotografią lifestylową sprawy wyglądają zupełnie inaczej. Jeśli jest to plener, jest o tyle łatwiej, że mamy w zasadzie pewność co do tego, że nie zabraknie nam światła, tym bardziej, że decydujemy o godzinie rozpoczęcia sesji. Ale mimo to zdjęcia często są poruszone, niewyraźne… Poza tym fotografia lifestylowa to także sesje domowe. Nie zawsze mamy okna od podłogi do sufitu, jasne, przestronne, piękne mieszkanie w stylu skandynawskim, który tak świetnie wychodzi na zdjęciach. Często fotograf przychodząc na sesję jest w konkretnym mieszkaniu po raz pierwszy, zwykle nawet nie widział go na zdjęciach i nie do końca wie, czego się spodziewać. W naszym klimacie przez większą część roku jest też dosyć pochmurno i nawet wczesne godziny nie gwarantują wystarczającej ilości światła. I przychodzi czas na kompromisy. Jeśli ISO wędruje do góry, na zdjęciach pojawi się ziarno. Otwarta przysłona oznacza więcej światła, ale drugi plan będzie rozmyty a przecież przy sesji rodzinnej drugi plan oznacza często rodziców albo rodzeństwo. Jeśli nie przyspieszy wystarczająco, to nie uchwycimy skoku na kanapę albo radosnego uśmiechu, który pojawia się jedynie na moment.

 

 

I to jest właśnie to. Sesja lifestylowa – przynajmniej moim zdaniem, bo myślę, że każdy fotograf ma swoją własną definicję takiej fotografii – to zdjęcia nas takich, jakimi jesteśmy. Choć w czasie takiej sesji może być też trochę pozowania i naprowadzania (o tym w osobnym wpisie), to jednak jej celem jest pokazanie Was prawdziwych. To nie Wy macie starać się wyglądać pięknie na zdjęciach, ale to moje zadanie, zadanie fotografa aby pokazać Wam, że jesteście piękni tacy jacy jesteście. Że w Waszym życiu jest tak wiele pięknych i wyjątkowych momentów, które dzięki zdjęciom można zatrzymać na dłużej. Fotograf musi jednak umieć stworzyć warunki, ale te momenty pojawiły się w czasie sesji. I te momenty, te kadry są takie, jacy jesteście Wy, tak naprawdę – może nie idealni, nie nieskazitelni, ale dzięki temu niezastąpieni, niepowtarzalni i dla siebie nawzajem doskonali. Te zdjęcia są takie, jak nasze życie i fotografia lifestylowa – trochę ziarniste, trochę czasami nieostre, rozmyte… Koszula pognieciona, bo przed chwilą kogoś przytulaliście, łza, która kręci się w oku, ale to przecież łza wzruszenia… Poduszki na kanapie całkiem porozwalane, bo przed chwilą bawiły się tu dzieci… Mała Księżniczka odwraca się napięcie, jej włosy wirują tak, że przysłaniają jej pół twarzy. Ale ona przecież taka jest, to cała ona. I mimo tego, że może nie widać całej twarzy, to Ty patrząc na to zdjęcie wiesz, że w jej oczach są iskry a szelmowski uśmiech oznacza kolejne figle, które tak zawsze lubi płatać… Te obrazy nosisz w swoim sercu, ale zdjęcia pomagają nadawać im konkretny kształt… Czujesz, że to zdjęcie jest wyjątkowe. I to jest moim zdaniem słowo klucz fotografii lifestylowej – patrząc na takie zdjęcie nie tyle widzisz coś, ale czujesz.

 

 

Patrzysz na zdjęcie i czujesz. Ktoś bardzo Ci bliski przytula Cię i nie patrzy w obiektyw – patrzy na Ciebie. I patrząc to spojrzenie nie widzisz, ale dosłownie czujesz to, co Was połączyło, czujesz znów ciepło tych wszystkich wspólnych chwil, czujesz to wszystko tym mocniej, że to Twoje własne emocje… Dzieci skaczą na kanapie, zdjęcie jest trochę ziarniste, jedno z nich rzuca poduszką i a drugie odchyla się, widać, że zaśmiewa się ale jest nieco niewyraźne, bo aparat nie nadążył, ale co z tego. Patrzysz na to zdjęcie i czujesz to wszystko, słyszysz te śmiechy, tupot bosych stóp, piski i wesołe okrzyki. To nie tyle pojedyncze zdjęcie, ale cała historia zamknięta w kadrze… A prawdziwe, piękne historie takie właśnie są – miejscami sennie nieostre, rozmyte, gdyby ich dotknąć to można by je poczuć pod palcami, tak jak to ziarno na zdjęciu.

 

 

Zdarza się, że ziarno dodaje się do zdjęcia w czasie obróbki, albo rozmywa się zdjęcie, żeby podkreślić jakieś elementy historii, która opowiada. A zdjęcia z sesji lifestylowych już po prostu takie są. Są, tak jak mawiał Platon – piękne, dobre i prawdziwe. I choć techniczne aspekty mają drugorzędne znaczenie, bo liczą się emocje, uczucia i momenty, to jednak fotograf dobrze zna swój aparat i potrafi wykorzystać maksimum jego możliwości 🙂